środa, 19 października 2016

La raison d’aimer, c’est l’amour.

Przyczyną kochania jest miłość


I.C


Choć dookoła mnie było dużo pracy,wciąż myślami błądziłam do pocałunku. Jednego,niewinnego,nic nieznaczącego pocałunku. Właściwie dlaczego to zrobił? Przecież mógł inaczej wykopać tamtą dziewczynę z domu. Ta akcja była zupełnie nie potrzebna. Moje relacje z Williamem z reguły są dość oschłe lub ograniczają się jedynie do pracy. Głównie słyszę ''dlaczego nie pracujesz?'',''zabieraj się do roboty'' i ''samo się nie posprząta''. Zdarzają się niezwykle rzadkie wyjątki.Uchodzę w tym domu za powietrze. Co bywa naprawdę śmieszne.
- Ubrałbyś się czasem. Nie zaszkodzi twojej godności - wywracam teatralnie oczami i kieruję się do salonu.
- Przestań marudzić i patrz póki możesz,nawet nie wiesz ile laski by za to oddały - chłopak podąża za mną.
- Serio,ubierz się. Mdli mnie na twój widok - rozkładam się na kanapie. Will siada obok mnie,zupełnie nagi.
- Ty tak na poważnie? A co jeśli twój kicuś się przeziębi? Nie będzie ci go szkoda? - zakrywam dłońmi twarz i spoglądam na chłopaka jedynie przez szczeliny między palcami.
- Ktoś zawsze się nim zajmie, nie martw się o to - porusza zabawnie brwiami - po prostu przyznaj,że ciebie onieśmielam
- Chyba śnisz - rzucam w chłopaka poduszką - zakryjesz się w końcu?
- Dobra mała,idę się ubrać. Niech bóg ześle kogoś kto cię rozdziewiczy,może nie będziesz taka marudna - wzdycha i wychodzi z pokoju.
Szczerze,kto co noc chciałby słyszeć bandę niewyżytych królików kopulujących ze sobą? Na pewno nie ja! Zapatrzony w siebie egoista. Marnotrawny dupek.
- Nie dąsaj się tyle,to jest William. Po prostu musisz go zaakceptować. Taki już jest. - ręka Griffina spoczęła na moim ramieniu.
- Ale dlaczego? Czy wszystkich tak traktuje? - westchnęłam i przejechałam dłonią po czole.
- Kiedyś taki nie był. - uśmiechnął się ponuro
- Co się stało? - byłam bardzo zaciekawiona. Chłopak lekko spoważniał.
- Woda sodowa uderzyła mu do głowy,to się stało. - zaśmiał się - a teraz,kurde wcinaj te lody bo się zaraz roztopią! - postanowiłam nie drążyć tematu i zaczęłam zajadać się łakociami.
Griffin jest totalną przeciwnością Williama. Nie mogę uwierzyć w to,że są braćmi. W życiu nie miałam okazji spotkać tak cudownego faceta. Jest dla mnie ogromnym wsparciem,oddanym przyjacielem. Minął miesiąc odkąd pracuję w posiadłości Wolfa i mogę przysiąc,że gdyby nie młodszy brat szefa,nie wytrwałabym tam minuty dłużej.
- To co powiesz na szybkie zakupy i powrót do królestwa? - zagadnął mnie Griff
- Niechętnie przystaję na drugą część propozycji,ale jeśli nie mam wyjścia - mruczę
- Och,uśmiechnij się piękna! - chłopak dźgnął mnie palcem w bok. Nie mogłam się nie zaśmiać,uśmiech sam wpełznął na moją twarz. - o widzisz? Od razu lepiej!
Resztę czasu spędziliśmy na chodzeniu po sklepach w poszukiwaniu nowych ubrań oraz na wygłupianiu się.
- Właściwie dlaczego Wielki Finn? - zaśmiałam się na myśl o samym przezwisku.
- Długa historia,kiedyś ci opowiem - zaczesał kosmyk włosów za moje ucho. Chwycił mój podbródek w palce i skierował głowę do góry,tak abym na niego spojrzała.
Moje serce przyśpieszyło bicia. Nasze usta były tak blisko siebie. I nagle,za moich pleców wydobyło się chrząknięcie.
- Kurwa stary,wybrałeś sobie świetny moment. Mogłeś chociaż poczekać.
- Hola hola,paniusia się zdenerwowała. Straszne! - William udawał przerażonego - mam wykopać sobie grób własnymi rękoma?!
- O co tobie tak właściwie chodzi?! - było można wyczuć napięcie w atmosferze.
- Isabel wejdź do środka i zaczekaj na mnie w salonie. - Will skierował się do mnie.
- Co? - zapytałam zdziwiona
- Głucha jesteś?! - wrzasnął - idź i zaczekaj w salonie! - powtórzył
Stałam jak słup. Nie mogłam się ruszyć,miałam przeczucie,że wydarzy się coś złego.
- No,na co czekasz? Aż fanfary zaczną grać? - złość rosła w każdym słowie wypowiedzianym przez piosenkarza.
- Isabello,idź. - poprosił Griffin.
- Robię to tylko dlatego,że mnie prosisz - wyjąkałam
- Jak romantycznie,a teraz zmykaj - zagruchotał sarkastycznie Will,a ja chwilę później zniknęłam za drzwiami.


W.W


- Mieliśmy umowę! - warknął Griffin i zacisnął pięści.
- Jaką umowę,o czym ty pierdolisz? - nie miałem pojęcia o co mu chodzi.
- Trzymaj się z dala inaczej pożałujesz. - zagroził i uderzył pięścią w ścianę.
- Pożałuję? Ciekawe. Najwyżej możesz zdjąć spodnie i pomachać mi gołym tyłkiem przed twarzą - mruknąłem
- Spierdalaj - syknął po czym odszedł.
- I vice versa! - krzyknąłem na odchodne przez uchylone drzwi.
Opanuj się. Rozluźnij mięśnie.Siedź cicho.
-Dlaczego to zrobiłeś? - Isabella stanęła przede mną. Założyła rękę na rękę,a na jej twarzy malował się gniew.
- Zrobiłem co? - prychnąłem i rozłożyłem się wygodnie na fotelu.
- Nie udawaj debila. Nie możesz choć raz normalnie odpowiedzieć? Musisz ciągle zgrywać kogoś wielkiego?!
- Jak to,a nie jestem? - złapałem się za serce udając urażonego.
- Jaja sobie robisz? Odkąd tu jestem traktujesz mnie jak powietrze i nagle przeszkadza ci to,z kim się spotykam?! - w jej oczach zebrały się łzy
Wziąłem głęboki oddech.
- Bella,uspokój się. - powiedziałem łagodnie - po prostu - zamilkłem. Co ja właściwie mogę jej dać za wytłumaczenie? - zaufaj mi,dobrze? - palnąłem.
- Na zaufanie trzeba sobie zasłużyć - wrzasnęła i wybiegła z salonu.

Niezłe posunięcie William,ty tępa fujaro! To zabrzmiało prawie tak,jakbym chciał namówić wygłodniałego lwa żeby przeszedł na wegetarianizm. Co mi strzeliło do tego pustego łba? Kurwa
Myśl,myśl,myśl. Nerwowo krążyłem po pokoju.
- O mój boże! Gwiazda światowego formatu dzwoni do moi?  William Wolf,świat oszalał! - radosny okrzyk i piski rozbrzmiewały w słuchawce.
- Za trzecim razem przestajesz być śmieszna - mruczę 
- Ktoś tu nie w humorze - zachichotała. Uwielbiam jej delikatny śmiech - co się stało? co mogę dla ciebie zrobić? - pyta spokojnie. 
Zawsze to w niej lubiłem,umiała dostosować się do sytuacji. 
- Mam problem. I to duży problem - wzdycham
- Olśnij mnie - jestem pewien,a nawet idę o zakład,że w tej chwili przegląda sobie paznokcie i stąpa z nogi na nogę,a na jej twarzy maluje jej się znudzenie. Za każdym razem,gdy nie walę prosto z mostu,jest taka sytuacja,zawsze. 
- Problem z dziewczyną - mówię cicho. 
W telefonie rozbrzmiewa śmiech. No cóż i mnie się może to zdarzyć. 
- Ty? z laską? - śmiech i niedowierzanie,najgorsze połączenie ze wszystkich możliwych.
- Przyjedziesz? - poprosiłem 
- Będę jutro - odpowiedziała poważnie. 
- Dasz radę? - zdziwiłem się. Jednak jest między nami spora odległość.
- O to się nie martw - połączenie zakończone. 
- Więc czekam na ciebie. - szepczę do siebie i odkładam telefon. 


5 komentarzy:

  1. Świetne. Czekam na next. All love ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. https://mylipsaresealedjbff.blogspot.de/
    Zapraszam na tłumaczenie!❤

    OdpowiedzUsuń
  3. ZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM OPOWIADANIU!!!!! CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!!! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pojawi się w najbliższym czasie

      Usuń
    2. to kiedy kolejny rozdział? :c
      Już mogę powiedzieć że to jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam, a tu brak rozdziałów. Świetny styl pisania, nie przestawaj pisać!

      Usuń