poniedziałek, 10 października 2016

Kim jesteś?

I.C


W życiu przeszłam naprawdę wiele. Jednak nigdy nie spotkałam się z takim nawałem dupków jak tutaj. Przyjaciele,znajomi czy jak ich zwie mój szefa,są bandą zapyziałych hipokrytów. Włącznie z nim samym. 
- Hej ty! Przyprowadź tu swój tyłek i posprzątaj! - z każdej strony pada to samo zdanie.   
Przychodzę i robię to co do mnie należy. Czuję,że jestem obserwowana,a nie chcę podpaść na dniu próbnym. Jestem obiektem kpin i sprośnych żartów. Wszyscy dookoła są kompletnie zaćpani i nawaleni. Boże,nie zliczę nawet tego ile razy mną poniewierali. W głównej mierze ''kobiety'' (opisałabym je bardziej jak chodzące bestie) miały do mnie zażalenia i skargi. Cóż,najwidoczniej tylko w ten sposób potrafią podbudować swojego ego. Mimo wszystko,staram się nie zwracać na to uwagi. Nic nie jest jak powinno,nie tak to sobie wyobrażałam. Jednak nie poddaję się,potrzebuję cholernie tej pracy.Słucham się WSZYSTKICH poleceń szefa. Choć w dużej mierze są naprawdę absurdalne i niedorzeczne,wykraczające poza mój zakres obowiązków. 
- Widzisz tą tutaj? - kiwam głową twierdząco -  no właśnie. - uśmiecha się  - powiedź jej,że czekam na nią u góry. - puszcza mi oczko i kieruje się do sypialni.
Podchodzę do dziewczyny,oznajmiam co William od niej chce,a ona uradowana dosłownie biegnie po schodach i chwilę później znika mi z oczu. No nic,bynajmniej byłaby bezpieczna podczas apokalipsy zombie.
- Idiotka - mruczę pod nosem. Kręcę przecząco głową i zabieram się do zbierania talerzy ze stołu.
- Coś ty taka nie w sosie? Chłopcy dają w kość? - słyszę śmiech za plecami i czuję rękę na ramieniu. Odwracam się. O mój boże. Niezdarnie odkładam talerze z miejsca z którego je chwilę szybciej zabrałam.Muszę wyglądać przekomicznie z taką miną,mogłabym przysiądź,że moje usta sięgają podłogi. Jak to możliwe? Nie dowierzanie malowało się na mojej twarzy.
- Uwaga,uwaga piękna dziewczyno,nie jestem Williamem!
- Jesteś do niego taki podobny! - boże,czy ja krzyknęłam? Najwyraźniej tak bo chłopak zanosił się gromkim śmiechem. Zasłoniłam usta dłonią.
- Jestem jego bratem. - wydusił przez śmiech.
- Bratem? Cholera. - dlaczego nie myślisz? Idiotka,jesteś kompletną idiotką.Ugryź się czasem w język!
Gdy chłopak próbował uspokoić śmiech,ja zaczęłam bardziej się mu przyglądać. Na pierwszy rzut oka wygląda identycznie jak Wolf. Wyraziście zarysowana szczęka,opinająca mięśnie koszulka,luźniejsze spodnie,włosy nieco ciemniejsze,oczy. Eureka! Kolor oczu jest inny. Ma błękitne,szef karmelowe.
- Bratem. W dodatku młodszym - poprawił włosy - napatrzyłaś się już? - uśmiechnął się ukazując szereg białych zębów.
- Och,przepraszam - czułam jak moje poliki zrobiły się okropnie ciepłe. Nie rumień się!
- Spokojnie. Jestem Griffin Wolf. - wyciąga rękę w moją stronę.
- Jestem...
- O widzę braciszku,że poznałeś moją nową pomoc. Niestety ubolewam nad tym,że Genevieve mnie opuściła. Była naprawdę świetna! - Will złapał się za serce i udawał rozpacz.
Skąd on się tu wziął?
- Nie miałeś być na górze z Beth? Jesteś tak słaby i szybko kończysz? Och,stary! Wstydź się! Myślałem,że stać cię na więcej. - zaśmiałam się.
- Stul pysk młody. Jeszcze tak obrzydliwego ciała nie widziałem. Mój boże,te niesymetryczne cycki i obwisły brzuch. - wydał z siebie odruch wymiotny. - A ty? Czemu nie pracujesz? - zwrócił się do mnie. Byłam kompletnie zmieszana.
- Daj jej spokój. Przeszkodziłem tej młodej damie. - Griffin cmoknął mnie w policzek.
- Zachowajcie te amory na później,samo się nie posprząta. - mruknął - Chodź wyrwać jakąś laskę Wielki Finie. - westchnął i odciągnął brata. Nowo poznany chłopak odwrócił głowę i bezgłośnie,o ile dobrze wyczytałam z ruchu warg,powiedział 'dupek'.
Zaśmiałam się i ponownie wróciłam do pracy.

Dom opustoszał około godziny szóstej nad ranem. Jestem zmęczona ale nie mam wyboru,pracuję do ostatniego tchu. Muszę wysprzątać wszystko na błysk. Gdy kończę jest godzina dziesiąta rano,dzwonię po taksówkę,którą wracam do hotelu,gdzie od razu padam na łóżko i czekam aż Morfeusz zabierze mnie do swojej krainy. 


W.W


Kto kurwa odsłonił okno? Jakim idiotą trzeba być,aby odsłaniać okno po morderczej imprezie? Znajdę i zajebię.Macam ręką po półce nocnej,nie udolnie zresztą. Gdzie jest do cholery woda?! Czy nic nie może być na swoim miejscu?
- Kurwa mać - mruczę
- Will,misiaczku,obudziłeś się? - spoglądam w lewo.
Zrywam się do pozycji siedzącej. Przecieram otwartą dłonią po czole i czekam aż wszystko stanie się wyraźniejsze.
- Kim ty kurwa jesteś? - zwymiotowałem.Wybacz złotowłosa,wywołujesz u mnie reakcję inną niż zapewne się spodziewałaś. Czy naprawdę przespałem się z potworem? 
- Kochanie,jak się czujesz? Już dobrze?
Jednak blondynka wciąż tu jest. Nie zrażona całą sytuacją,a co najdziwniejsze nawet niewzruszona. Nie wszystkie pozostałości po wczorajszej nocy chcą mnie opuścić. 
- Wypierdalaj - mruczę.
Chwyciłem za telefon,który był pod poduszką. Szesnasta,wyśmienicie.

Kochanie,pakuj swoje rzeczy. 
Chcę zobaczyć twój tyłeczek za godzinę u mnie.
xxx 


Wysłałem sms do nowej pracownicy i skierowałem się do łazienki. 
- Głucha jesteś? Spadaj stąd idiotko! - ostatni raz zwróciłem się do dziewczyny. 
Krótka scenka w której zostaję zwyzywany od najgorszych i złotowłosa znika. 
Mam nadzieję,że na dobre. Williamie Wolf,ty zdolna bestio! Zadowolony ze swojego wyczynu biorę prysznic z triumfalnym uśmiechem.Radośnie podśpiewuję piosenki. Schodzę po piętnastu minutach na dół. 
-  Już ci tłumaczyłam,ja tu tylko pracuję!
Zatrzymałem się w połowie schodów.
- Odkąd sprzątaczki mieszkają u swoich szefów?! Masz mnie za idiotkę? Wiem,że ty i Will macie romans! - musiałem zagryźć pięść,aby się nie zaśmiać.
Co może być śmieszniejsze od dwóch lasek kłócących się o faceta?
- Jesteś niedorzeczna! On nawet nie zna mojego imienia! - masz rację,nie znam.
- Głupia cipa! Wynoś się stąd! To MÓJ dom!
Zbiegłem na dół.
- Och,skarbie już jesteś! Nie mogłem się ciebie doczekać! Nawet nie wiesz jak tęskniłem! Myślałem,że wpadniesz na szybki prysznic - puściłem oczko w stronę dziewczyny z 'kawiarni' i objąłem ją w pasie. - A ty? Co tutaj jeszcze robisz? Nie dociera do ciebie tak proste słowo jak wypierdalaj? - warknąłem. 
- Wy,wy na pewno nie jesteście razem! Will nie zrobiłbyś mi tego! - na twarzy blondynki krył się rozpacz i ból. - Przecież mnie kochasz! Mówiłeś tak wczoraj! - piszczała.
- Coś ty sobie ubzdurała dziewczyno?
I właśnie w tym momencie,rozzłoszczony,a może i rozbawiony zaistniałą sytuacją,obróciłem nową pomoc domową i pocałowałem ją. 
- Kim jesteś? - szepnąłem 
Poczułem coś,poczułem ból.
- Kim jestem? Jestem Isabella Carter.  - odpowiedziała cicho. 

1 komentarz:

  1. Wow świetny rozdział. Oby tak dalej. Czekam na next. All love 💜💚💙

    OdpowiedzUsuń